Był królem Balchu*, cały świat miał na swoje rozkazy i nosili przed nim czterdzieści złotych tarcz, a za nim czterdzieści złotych maczug. Pewnej nocy spał w swoim łożu, gdy o północy zaczął się uginać sufit komnaty, tak jakby ktoś chodził po dachu.
Spytał:
- Jest tam kto?
Ktoś odparł:
- Zgubiłem wielbłąda, przyjacielu.
Rzekł:
- Głupcze! Na dachu szukasz wielbłąda? Jak miałby wielbłąd wejść na dach?
Odparł:
- Mędrcze! Ty szukasz Boga na złotym tronie i w atłasowych szatach. Czyżby szukanie wielbłąda na dachu było od tego dziwniejsze?
Usłyszawszy to, Ibrahim poczuł strach, a w jego sercu pojawił się żar. Zamyślił się, zdumiał i posmutniał.
Następnego dnia był dzień audiencji. Ibrahim siedział w komnacie, przed nim, w rzędzie, stali niewolnicy, a urzędnicy dworscy byli na swoich miejscach. Nagle wszedł człowiek, którego wygląd budził taki strach i respekt, że nikt z obecnych nie miał odwagi zapytać go, kim jest i co go sprowadza. Ów człowiek zaś szedł, aż w końcu stanął przed tronem, na którym siedział Ibrahim. Król spytał:
- Czego chcesz?
Odparł:
- Zatrzymam się w tym karawanseraju*.
Rzekł:
- To nie jest karawanseraj, lecz mój pałac.
Spytał:
- Wcześniej do kogo należał ten pałac?
Rzekł:
- Do mojego ojca.
Spytał:
- A wcześniej?
Rzekł:
- Do takiego a takiego.
Spytał:
- A wcześniej?
Rzekł:
- Do jego ojca.
Spytał:
- Co się z nimi wszystkimi stało?
Rzekł:
- Odeszli i umarli.
Spytał:
- Czy to więc nie jest karawanseraj, do którego ludzie przychodzą i z którego odchodzą?
To powiedziawszy, w pośpiechu wyszedł z pałacu. Ibrahim wybiegł za nim i krzyknął:
- Zaczekaj! Chcę z tobą porozmawiać.
Gdy nieznajomy zatrzymał się, król rzekł:
- Ogień rozpaliłeś w mojej duszy. Powiedz, kim jesteś i skąd przychodzisz?
Odparł:
- Jestem z lądu i z morza, z ziemi i z nieba, a moje imię to Chezr*.
Rzekł:
- Poczekaj, zaraz wracam.
Odparł:
- To wymaga większego pośpiechu, niż myślisz.
Po czym zniknął.
Żar, który pojawił się w sercu Ibrahima, wzmógł się, a jego ból się zwiększył. Rzekł:
- Jakie ma znaczenie to, co widziałem w nocy i usłyszałem w dzień?
Rozkazał:
- Siodłajcie konie! Jadę na polowanie. Co to wszystko ma znaczyć?
Pojechał na step. Tam błąkał się i nie wiedział, gdzie jechać, ani co robić. W takim stanie oddalił się od swojej świty. Usłyszał głos:
- Obudź się!
Udał, że nie słyszy. Głos rozbrzmiał po raz drugi. Za trzecim razem, oddalił się stamtąd, lecz głos rozległ się znowu:
- Obudź się, zanim cię obudzą!
-Gdy usłyszał te słowa, stracił panowanie nad sobą.
Nagle zobaczył antylopę i zaczął ją gonić. Antylopa odezwała się ludzkim głosem:
- Wysłali mnie po to, aby ciebie upolowała, a nie po to, abyś ty mnie upolował. Nie możesz mnie upolować. Czyżby stworzono cię po to, abyś w takich jak ja biedaków strzelał z łuku i na nich polował? Nie masz niczego lepszego do roboty?
Zdziwił się, po czym usłyszał, jak te same słowa, które przed chwilą powiedziała antylopa, dochodzą z łęku siodła, na którym siedzi. Ogarnął go wielki strach, lecz objawienie trwało, ponieważ Bóg chciał doprowadzić sprawę do końca. I znów usłyszał te same słowa. Tym razem wydobywały się z kołnierza jego szaty. Objawienie się dokonało i otworzyły się przed nim drzwi Malakut*.
Wtedy uwierzył i zapłakał tak bardzo, że łzy całkiem zmoczyły mu ubranie i konia, na którym siedział. Uczynił skruchę, żałował za grzechy i ruszył przed siebie. Zobaczył pasterza, który szedł poganiając przed sobą owce, a ubrany był w skóry i miał skórzaną czapę na głowie. Popatrzył uważniej i okazało się, że to jego niewolnik. Zdjął wtedy swoją przetykaną złotem szatę i dał ją pasterzowi, a owce, które ten pędził, darował mu. Sam zaś wziął jego skóry i ubrał się w nie, a na głowę założył jego skórzaną czapę. Po czym pieszo poszedł dalej i wędrował wśród gór i pustyń, płacząc nad grzechami.
W końcu dotarł do Merwu. Zobaczył most i niewidomego, który szedł po nim. Nagle spadł i gdyby porwała go ze sobą woda, na pewno by zginął.
Ibrahim krzyknął:
- Boże, uratuj go!
Niewidomy zastygł w powietrzu i ludzie wciągnęli go z powrotem na most, a na Ibrahima patrzyli w zdumieniu, mówiąc:
- Co to za człowiek?
On zaś poszedł dalej, aż dotarł do Niszapuru*. Tam szukał dla siebie samotni, w której mógłby służyć Bogu. A jest tam słynna jaskinia i w tej jaskini zamieszkał, a mieszkał w niej dziewięć lat, po trzy lata w każdej z jej sal.
s. 87-89
Powiadają, że pewnej zimowej nocy był w tej jaskini, a było bardzo zimno. Umył się* i, marznąc, modlił się aż do rana, a gdy zaczęło świtać, niewiele brakowało, aby umarł z zimna. Pomyślał, że przydałby mu się ogień, lub okrycie ze skór zwierząt. W tejże chwili poczuł za sobą jakieś ciepłe okrycie, położył się na nim i usnął. Gdy się obudził, słońce już świeciło, a jemu było ciepło. Zobaczył, że okryciem, na którym usnął, był smok, o oczach wielkich i czerwonych, jak czary z winem. Przestraszył się i krzyknął:
- Boże! Zesłałeś mi to jako coś przyjemnego, a teraz widzę to w strasznej postaci*. Bardzo się boję!
Wtedy smok się oddalił, potarł przed nim kilka razy pysk o ziemię i zniknął.
s. 89-90
Gdy ludzie się o nim dowiedzieli i stał się sławny, uciekł z jaskini i ruszył do Mekki. Czternaście lat szedł przez pustynię modląc się i płacząc, a gdy juz dochodził do celu, usłyszeli o tym starcy* i wyszli go przywitać. On zaś dołączył do karawany, aby nikt go nie rozpoznał. Przed starcami szli ich słudzy, którzy zobaczywszy jakiegoś mężczyznę idącego z karawaną, spytali go:
- Nie widziałeś Ibrahima Adhama? Starcy idą mu na spotkanie.
Odparł:
- Czego chcecie od tego starego heretyka?
Wtedy oni uderzyli go w twarz i krzyknęli:
- Kogoś takiego nazywasz heretykiem?! Sam jesteś heretykiem.
Odparł:
- To właśnie mówię.
Gdy odeszli, Ibrahim rzekł do siebie*:
- Dostałeś? Chciałeś, aby czcigodni starcy wyszli ci na spotkanie? Dzięki Bogu dostałeś za swoje!
s. 91
Spytał jakiegoś derwisza:
- Masz żonę?
Odparł:
- Nie.
Spytał:
- Masz syna?
Odparł:
- Nie.
Rzekł:
- To dobrze.
Ów spytał:
- Dlaczego?
Odparł:
- Derwisz, który się ożenił, wsiadł na statek, a gdy spłodził syna, utonął.
s. 94
Pewnego dnia zobaczył biedaka, który płakał nad stratą. Rzekł:
- Myślę, że nie dałeś nic za swoje ubóstwo i dostałeś je za darmo.
Odparł:
- Ibrahimie! Czyżby ubóstwo można było kupić?
Rzekł:
- Ja dałem za nie całe królestwo i zbyt mało za nie dałem, gdyż ubóstwo warte jest dużo więcej*.
s. 95
Pewnego razu jeden przyniósł Ibrahimowi tysiąc dinarów i rzekł:
- Weź je.
Odparł:
- Nie przyjmuję niczego od żebraków.
Rzekł:
- Jestem bogaty.
Spytał:
- Czy pragniesz mieć więcej niż masz?
Odparł:
- Tak.
Rzekł:
- Weź zatem te pieniądze, ponieważ jesteś największym z żebraków.
s. 95
Powiadają, że pewnego razu troje ludzi modliło się w meczecie, który był w ruinie i nie miał drzwi. Gdy usnęli, Ibrahim stanął w progu i stał tam aż do rana. Spytali go:
- Dlaczego tak stałeś?
Odparł:
- Było bardzo zimno i wiał zimny wiatr. Stanąłem w miejscu drzwi, aby w nocy było wam cieplej, i aby zimno nie was, lecz mnie dotykało.
s. 97-98
Sahl ibn Ibrahim rzekł:
- Pewnego razu byłem z Ibrahimem Adhamem w podróży i zachorowałem. To, co miał, oddał mi. Poprosiłem go o coś, a on sprzedał swojego osła, aby móc spęłnić moją prośbę. Gdy mi się polepszyło, zobaczyłem, że nie ma osła. Spytałem: "Gdzie osioł?". Odparł: "Sprzedałem". Rzekłem: "Jestem słaby. Na czym będę jechał?". Odparł: "Bracie, wsiądź na mnie". Po czym wsadził mnie sobie na barana i długo niósł.
s. 98
Rzekli:
- Mięso zdrożało.
Odparł:
- Zbijmy więc jego cenę.
Spytali:
- Jak?
Odparł:
- Nie kupujmy i nie jedzmy.
s. 104
Poszedł do łaźni, aby się wykąpać, a ubranie miał w strzępach. Nie wpuścili go. Rzekł wtedy w ekstazie:
- Nie chcą mnie wpuścić z pustyni rękami do domu Szatana*, to jak wpuszczą mnie do domu Miłosiernego?
s. 104
Powiadają, że pewnego dnia siedział z kimś na szczycie góry i rozmawiali. Ów spytał go:
- Po czym można poznać, że ktoś osiągnął doskonałość?
Odparł:
- Gdy ktoś taki powie do góry, aby poszła, ta pójdzie.
Wtedy góra, na której siedzieli, ruszyła z miejsca. Ibrahim rzekł:
- Nie do ciebie mówiłem. Ciebie tylko dałem za przykład. Uspokój się!
I góra się zatrzymała.
s. 107
Pewnego razu siedział nad brzegiem Tygrysu i zszywał swoje podarte ubranie. Ktoś przechodził obok i zapytał:
- Oddałeś swoje królestwo i co w zamian zyskałeś?
Nagle igła wpadła mu do rzeki. Zwrócił się do ryb:
- Przynieście mi moją igłę.
Wtedy tysiąc ryb wynurzyło się z wody, a każda z nich trzymała w pyszczku złotą igłę. Ibrahim rzekł:
- Chcę swoją igłę.
Jedna mała, słaba rybka przyniosła mu ją. Rzekł:
- Jest to najmniejsza z rzeczy, jakie zdobyłem, wyrzekając się swojego królestwa. O pozostałych nic nie wiesz.
s. 108
Pewnego razu natknął się na studnię. Opuścił do niej wiadro, a gdy je wyciągnął, było pełne srebra. Opuścił ponownie, lecz gdy je wyciągnął, było pełne złota. Za trzecim razem wyciągnął wiadro pełne pereł. Posmutniał i rzekł:
- Boże, darujesz mi skarby wiedząc, że się na nie nie skuszę. Wodę mi daj, abym mógł się obmyć przed modlitwą.
s. 108
tłum. albert kwiatkowski
Ibrahim Adham - jeden z największych sufich VIII wieku. Panował w Balchu, mieście o buddyjskiej przeszłości. Opowieść o tym, jak porzucił swoje królestwo i wybrał życie ascety przypomina opowieść o tym, jak Budda porzucił swoje królestwo i został wędrownym ascetą.
Balch - miasto w płn. Afganistanie. Założone w VI w. p.n.e. Do ok. 130 roku p.n.e. było stolicą państwa greko-baktryjskiego, ważnym ośrodkiem buddyzmu, centrum handlowym i naukowym. W VII w. zostało zdobyte i rozbudowane przez Arabów. W pierwszej połowie XIII w. splądrowali je Mongołowie i od tamtego czasu nie powróciło już do dawnej świetności.
karawanseraj - zajazd dla kupców.
Chezr - dosł. "zielony", prorok, święty. Pojawia się, choć nie z imienia, w Koranie jako tajemniczy przewodnik Mojżesza dysponujący ukrytą wiedzą. Zdobył nieśmiertelność i wieczną młodość pijąc ze źródła wody życia. Przewodnik i opiekun sufich na ich drodze do Boga.
Malakut - w filozofii sufickiej określenie najwyższego nieba. Malakut to świat niematerialny, ukryty, gdzie przebywa wszystko to, co z ducha; kraina boskiego światła, świat, gdzie żyją anioły.
Niszapur - miasto w dzisiejszym pn.-wsch. Iranie. Założone w III wieku n.e. przez króla sasanidzkiego Szapura I. Swój rozkwit przeżywało w IX-XII wieku. Zniszczone przez Mongołów.
umył się - chodzi tu o obowiązkową ablucję, która po porzedza u muzułmanów modlitwę.
Boże! Zesłałeś mi to jako coś przyjemnego, a teraz widzę to w strasznej postaci - w oryginale mowa tu o lotf i qahr, czyli "łasce" i "gniewie". Reprezentują one dwa oblicza Allaha: miłosierne i groźne.
starcy - chodzi tu o ludzi opiekujących się w Mekce Haramem - meczetem, na którego dziedzińcu znajduje się Ka'ba - największa świętość muzułmanów, cel pielgrzymek.
ubóstwo warte jest dużo więcej - Mahomet rzekł: "Znalazłem schronienie od ubóstwa w Tobie", a także: "Moje ubóstwo jest moją chwałą". Te dwie z pozoru sprzeczne ze sobą wypowiedzi tłumaczone są przez sufich jako odnoszące się do dwóch rodzajów ubóstwa. Jedno to ubóstwo serca, które pozbawia je wiedzy, cnót, cierpliwości oraz uniemożliwia poddanie się Bogu. Drugi typ ubóstwa powoduje, że człowiek porzuca więzy łączące go z tym światem i bez reszty zawierza siebie Bogu. Ten drugi typ ubóstwa to pierwszy stopień na drodze sufiego do zjednoczenia z Bogiem.
dom Szatana - chodzi o łaźnie. Niegdyś wierzono, że łaźnie to miejsca szczególnie lubiane przez demony.